26 November 2014

Tylu kurierów!


   Hej!
   Dziś kolejna pracowita i niesamowicie szybka środa. Mam tyle przed sobą, że aż nie wiem od czego zacząć i w końcu nie robię nic, a to lenistwo definitywnie musi się skończyć! W związku z tym, że nie mam czasu stwierdziłam, ze wystukam do Was kilka zdań(tip: jeśli masz zbyt dużo zadań dołóż sobie jeszcze jedno).
   Nadszedł ten wyczekiwany dzień, kiedy kurierzy dosłownie zabijają się o siebie w moich drzwiach(Pani listonoszka krzycząca 'jeszcze ja' zanim zamknęłam drzwi po kolejnym kurierze - bezcenne). Doszły do mnie dwie paczuszki, na które wprost nie mogłam się doczekać, a to od razu dało mi kopa do działania. Tak więc od dnia dzisiejszego - tej niewdzięcznie ponurej i bogatej w pracę środy jestem w końcu posiadaczką wymarzonych butów Nike Run, które już dzisiaj będą miały okazję wykazać się na zajęciach! Ciężko mi dać upust swojej ekscytacji, no ale jestem kobietą, która ostatnie buty kupiła rok temu, więc sami rozumiecie.
Druga paczuszka podwaja moją ekscytację! Znajdują się w niej kosmetyki ze strony kosmetykizameryki.pl, która ma tak bogaty asortyment, że tą paczuszkę składałam w więcej niż trzy godziny dodając i odejmując produkty, żeby tylko zmieścić się w wyznaczonym przez siebie limicie. Recenzje zapewne będą, ale na to trzeba będzie jeszcze poczekać - mam nadzieję, że damy radę.
   Zostawiam Was ze zdjęciami, a ja śmigam ogarniać mój komputer - w związku z kolejnym podejściem do jego naprawy, siebie - w związku z meczem i zajeciami i z utęsknieniem czekam na wieczór z moim Mężczyzną, który ostatnio zaskoczył mnie niemało ale o tym następnym razem. :)






22 November 2014

'Życie, życie jest nobelon'

   Witam!
  Ten weekend mogę określić mianem weekendu idealnego(kto jest ze mną?). Jedynie wczorajsze marne starcie GKS z Legią przerwało na dwie godzinki błogi spokój i lenistwo. W sumie dawno nie opowiadałam Wam co u mnie. Jeśli ktoś zainteresowany updatem z mojego jakże idealnego życia - zapraszam.
   Mój tydzień wygląda zazwyczaj tak samo: praca instruktora tańca dla maluchów przeplatana treningami z Cheerleaders Bełchatów, meczami SKRY i GKS'u. Weekendy spędzam w szkole ucząc się anatomii ewentualnie będąc traktowana prądem, a później dla złagodzenia sytuacji sadzana z maseczką na buzi. Natomiast wieczory późne i bardzo późne spędzam z moim Mężczyzną i to praktycznie jedyny czas kiedy odpoczywam. Czasu dla siebie jak widać nie mam, a jak już mam, to niewielkie ilości w postaci jednego, czy dwóch dni w miesiącu. Moje braki w przestrzeni czasowej wypełniło troszkę autko, którym od niedawna się poruszam, dzięki czemu mogę się bardziej skupić na tym, co robię i znajduję w końcu czas na przyjemności, czyli blogowanie między innymi. Chciałabym oczywiście robić więcej rzeczy, więc muszę zająć się dobrą organizacją dnia, żeby wycisnąć z życia jeszcze więcej(nawet nie spodziewałam się, że zabrzmi to tak ambitnie). W telegraficznym skrócie - moje życie jest szybkie, czasochłonne, ale jestem z niego bardzo zadowolona! Zaspojleruję, że jeden punkt z listy do zrobienia na ten rok uda mi się spełnić w końcu w stu procentach - jestem szczęśliwa, a to chyba najważniejsze.
   Mam nadzieję, że ten luźny post pozwoli Wam przybliżyć sobie moją osobę i przy okazji Was nie zanudzi, a dla wzrokowców mam zdjęcia z makeupowej i paznokciowej stylizacji na wczorajszy mecz. Trzymajcie się cieplutko i do następnego. :)






18 November 2014

Tyle światełek!


   No hej!
   To nie tak, że nie chciałam do Was napisać w weekend. Bardzo chciałam, ale szkoła, praca i mecz SKRY Bełchatów mi nie dały. Podobnie na 'nie' była dziś cała elektryka w moim domu, w związku z brakiem prądu. Teraz, w końcu dorwałam się do bloggera, będąc w trakcie obiadu w MC, a pomiędzy zajęciami z przedszkolakami i podstawówką.
   Sobota była dniem dość srogim, choć miło zaczętym peelingami, prądami i maseczkami na zajęciach praktycznych. Później 4 godziny zajęć dały w kość, tym bardziej, że mój wątły organizm nie dostał na śniadanie nawet sucharka, w związku z czym bardzo głośno upominał się o cokolwiek. Na szczęście, kiedy dotarliśmy z Robertem do mnie mój brzuch uspokoił się dzięki sporej dawce sałatek przygotowanych na imieniny moich rodziców. W sumie ten dzień nie byłby niczym szczególnym, gdyby nie mój Mężczyzna, który postanowił sobie, że akurat wtedy spełni jedno z moich marzeń. 
O moskitierze w pokoju mówiłam już odkąd pamiętam. Robcik chyba w końcu nie wytrzymał i zabrał mnie na zakupy do IKEI, gdzie dostałam moje wymarzone cudo. W weekend postanowił zrobić mi jeszcze niespodziankę i dobrać do kompletu cudne lampeczki w kształcie gwiazdek, po czym połączył wszystko w jedna całość, która totalnie przebiła moje najśmielsze oczekiwania! Od małej siostrzenicy dowiedziałam się, że jest to fort księżniczki. I w sumie patrząc na moje 'łóżko' - faktycznie, tak to wygląda.
   A Wam jak podobają się takie dodatki w pokoju? :)







13 November 2014

Kubeczek + zmiana wyglądu

   Hej!
   Stali bywalcy pewnie zauważą, a reszcie się pochwalę(a co!) dziś pobawiłam się troszkę wyglądem bloga i przypadkiem zrobiło się tu jakoś tak świątecznie. Zdaję sobie sprawę, że do świąt jeszcze hektar czasu, ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że Coca-Cola w porozumieniu z Tesco sezon świąteczny zaczęła już dużo wcześniej parkując swoją czerwoną, owiniętą w światełka ciężarówkę na środku sklepu. Och... no dobra - jeśli chodzi o świąteczną aurę zupełnie nie jestem w stanie stawić oporu przedwczesnemu i w tym momencie już wszechobecnemu szałowi.
   Ja w tym właśnie szale dostrzegłam jednak duże plusy. To, że jest milutko, cieplutko i przyjemnie, oraz wszędzie pachnie pierniczkami to jedno, ale to, że większość firm wypuszcza limitowane upominki dołączane do swoich produktów, albo po prostu łączy produkty w zestawy, za które często wychodzi taniej. to już część o wiele bardziej przyjemna. W ten właśnie sposób udało mi się trafić na genialny kubeczek z Milki! Jeśli jest coś, czemu nie mogę się oprzeć bardziej, niż wcześniej wspomnianej świątecznej aurze, to kubki. No, ale kto nie ma swojego ulubionego naczynia do picia kawy, czy herbaty? (To, że ja mam tych naczyń troszkę więcej stawia mnie tylko w dość ciężkiej sytuacji, kiedy muszę się zastanowić 'który dzisiaj'.) Ciekawym pomysłem jest dołączenie do zestawu mazaczka, którym można po kubeczku pisać do woli, a potem bez problemu go zmywać. Pewnie miło byłoby uraczyć ukochaną osobę trunkiem w kubeczku, na którym można napisać jakąś miłą wiadomość.
   Dziś zostawię Was ze zdjęciami z nagłówka w troszkę większej rozdzielczości, a ja śmigam szykować się na trening cheerleaderek. U nas na sali przygotowania do świąt idą już pełną parą, dlatego cały czas chodzę i nucę 'ho, ho, ho, ho'.
Oprócz nagłówka i tła zmieniłam również link do mojego instagrama - teraz znajdziecie go pod notką 'o mnie' i zobaczycie tam kilka ostatnio dodanych zdjęć. Zapraszam do zaglądania i trzymajcie się cieplutko, bo wieczory coraz chłodniejsze. :)










11 November 2014

Zaginacz czasu - ekscytacja milion!

   Hej, czy ktoś mówił, że to już koniec pięknej jesieni? Totalnie kłamał, bo jak inaczej wytłumaczyć to słońce za oknem? Nie to, że narzekam, bo absolutnie mi to nie przeszkadza, dopóki nie ma śniegu niech będzie ciepło, bo nie lubię przejściowej pogody. Tak czy siak, teraz nawet deszcz mi nie straszny, a kupno nowego parasola chyba zejdzie na dalszy plan. Nie, nie polubiłam hasania w deszczu i looku a'la zmokła kura, ani zimna tego typu rozrywkom towarzyszącemu. I tak, mam zamiar wychodzić w taką pogodę z domu - więc o co chodzi?
   Już od trzech dni( tym momencie chwila na szaleńcze podskakiwanie po pokoju) jestem właścicielką malutkiej, bielutkiej Śnieżynki zwanej potocznie Fiatem 600. Tak! Mam własne auto i jaram się tym niczym sucha trawa w Czarnobylu. Być może z 54 konikami pod maską asfaltu nie zerwę, podobnie jak nie zajmę miejsca na podium w jakimkolwiek rajdzie, ale samo uczucie niezależności rekompensuje wszystko. Nie mogę też zapomnieć o tym, że posiadanie tej Białej Strzały zagnie mi czasoprzestrzeń i da mi 4 godziny więcej dziennie, które musiałabym spędzić w autobusach i na przystankach. Do tego wyjdzie taniej niż komunikacja miejska, czyż to nie jest cud techniki?! 
Wczoraj wieczorem został również ochrzczony Żanciową ręką, która sprawdzała nawet, czy ten samochód działa również jako noktowizor i próbowała jechać w zupełnej ciemnicy bez świateł. Na szczęście wszyscy wyszliśmy z tego cało.
   Dziś natomiast jestem już po lekkich przeróbkach krawieckich dla mojego Mężczyzny i szykuję się na trening Cheerleaders Bełchatów, później w końcu troszkę czasu z Robertem. 
A Wam jak minął długi weekend? :)




09 November 2014

Na miętowo.

  Nie mam pojęcia jak wytłumaczyć to, że piszę do Was praktycznie o 4 w nocy, ale to chyba jedyna pora kiedy mam chwilę wolnego, a jutro wcale nie muszę wstać tak późno, więc uznałam, że w sumie - czemu nie.
   Przeżyłam dziś istny maraton, który wyglądał mniej więcej tak: salsa i bachata - hip-hop - mecz SKRA Bełchatów vs EFECTOR Kielce - mecz GKS Bełchatów vs CRACOVIA. Równiutkie 7 godzin tańca pod rząd i ani chwili wytchnienia, dobrze że na koniec dnia mój wspaniały Mężczyzna o mnie zadbał!
   W tym poście obalę mit, że uszczęśliwienie kobiety jest sprawą niełatwą, wręcz niemożliwą i wielce kosztowną. Mnie Robert uszczęśliwił dziś zwykłym kebabem, kiedy dosłownie padałam z głodu po całym dniu pracy, ale dziś nie o tym, bo można wydać dokładnie taką samą kwotę i zobaczyć na buzi swojej wybranki wielki, szeroki uśmiech. Hmm... no dobra, przynajmniej na mnie to działa.
Ostatnio postanowiłam uszczęśliwić sama siebie i dlatego właśnie znalazłam się w INGLOCIE, gdzie za 10 zł mogę poprawić sobie humor na cały wieczór. Cienie z serii 'Freedom System' są moim nałogiem od jakiegoś czasu i powoli, ale skrupulatnie kompletuję swoją paletkę. Dziś mam dla Was recenzję koloru, którego szukałam już dość dawno, mianowicie 345 w macie, co jest po prostu śliczną miętą!
Cienie inglota lubię z wielu powodów. Po pierwsze za ich wysoką pigmentację, po drugie za to, że się nie osypują, po trzecie za to, że są trwałe i po czwarte, za ich cenę. Urzeka mnie również cała masa kolorów - ja dosłownie nie wiem gdzie mam patrzeć, a kiedy muszę wybrać to już w ogóle istny dramat. Pociesza mnie fakt, że kiedyś i tak będę posiadaczką większości z nich. Jeśli chodzi o cenę, to mniej więcej w takiej samej dostaniecie w drogeriach pojedyncze cienie z np. Miss Sporty, a różnica w pigmentacji i trwałości jest kolosalna! Cień 345 jest tak samo trwały i mocno napigmentowany jak inne cienie z inglota, do tego pięknie wygląda na oku i nic nie traci w ciągu dnia, a uwierzcie mi - testowałam go dziś w ekstremalnych warunkach!
   Na koniec zostawiam Wam zdjęcia, a ja śmigam spać, bo jutro czeka nas z Robertem wyjazd do Łodzi. W następnym poście dowiecie się, dlaczego jestem dziś tak podekscytowana, że nie mogę spać po nocach! :)


Po lewej cień nałożony na bazę, a po prawej już bez.

05 November 2014

Mlekiem i miodem pachnący

   Nie lubię wolnego!
   Już nawet nie dlatego, że uwielbiam swoją pracę, ale przede wszystkim dlatego, że za wolne nie płacą. Kolejne dwa miesiące będą w takie dni dość obfite, więc pozostaje mi tylko zacisnąć pasa - damn you czerwone kartki w kalendarzu i wszystkie inne wolne!
   Dziś jest właśnie jeden z takich dni, ale obrót gotówki musi być więc pewnie jak nie na plus, to na minus, a wiadomo jak to jest, kiedy kobitka nie widziała się miesiąc z drogerią bądź z centrum handlowym. Pozostaje mi tylko ograniczyć ilość gotówki w portfelu na dziś.
To właśnie w takie dni przybywa mi różnych rzeczy, bez których pewnie mogłabym się obejść, ale chęć kupienia czegokolwiek, żeby poprawić sobie humor, jest po prostu zbyt wielka. W tym poście zobaczycie właśnie jedną z takich rzeczy, obok której wręcz nie mogłam przejść obojętnie!
   Kiedy zobaczyłam ten słoiczek na półce w sklepie moje serce od razu zabiło mocniej. Do wyboru były dwie wersje jeśli chodzi o kolor, i trzy jeśli chodzi o rozmiar, co łączy się z tym, że miałam trzy kosmetyki do wyboru w dwóch wersjach zapachowych. Ja postawiłam na peeling cukrowy, oczywiście sprawdzając wcześniej, czy nie ma w jego składzie parafiny, która według mnie jest zmorą w tych właśnie kosmetykach( i w sumie we wszystkich). Peeling jest gęsty, co równa się z tym że jest bardzo wydajny i naprawdę dobrze radzi sobie ze zdzieraniem martwego, suchego naskórka przez sporą ilość ziarenek cukru w nim zawartych, po kąpieli skóra jest gładka, miękka i nawilżona. Jedynym do czego można by się było doczepić, to minimalna warstwa tłustego filmu, która zostaje po użyciu tego kosmetyku, ale łatwo można się go pozbyć zmywając go zwykłym żelem pod prysznic. Do tego dochodzi jeszcze kosmicznie przyjemny zapach mleka i miodu, no i to opakowanie! Ja osobiście jestem zakochana!
   Końcówka tygodnia zapowiada się miło i przyjemnie, natomiast weekend to istny hardcore, ale o tym w kolejnym poście. Podobnie jak o pewnej sprawie, której finalizacji nie mogę się już doczekać!



01 November 2014

Milutko i przytulnie.

   Kochani! 
   Jest Was już 50 i przy okazji 80 posta chcę Wam bardzo podziękować, za to że chcecie mnie i czytać i oglądać. Szkoda, że nie widzieliście tego banana na buzi, kiedy zobaczyłam tą okrągliznę po raz pierwszy! Mam skromną nadzieję, że będzie Nas coraz więcej - zawsze to inaczej(czyt. lepiej!), kiedy można wejść z Wami w jakąkolwiek integrację :)
   Dziś dzień Wszystkich Świętych, więc tradycyjnie bardzo rodzinnie. Ogromnie miłym zaskoczeniem było spotkanie z bratem, z którym nawet nie pamiętam kiedy widzieliśmy się ostatnio. Nawet pogoda dopisała, a powiem szczerze, że przygotowałam się na coś gorszego, mając już praktykę z zeszłych lat. Dosłownie za momencik przyjedzie Robert, więc już w tym momencie mogę powiedzieć, że dzień spędziłam miło i przede wszystkim spokojnie, a czegoś takiego już od dawna było mi trzeba.
Wiec, skoro jesteśmy już przy miłym, przyznam się, że jesień jest czasem, kiedy najbardziej lubię otaczać się miłymi, ciepłymi, puchatymi i słodkimi rzeczami, dlatego mój fundusz zazwyczaj bardzo na tym cierpi. Na szczęście w tym roku, jak na razie udaje mi się łapać wszystko w przyzwoitych cenach. To bardzo ciekawe, jak niektóre 'pierdółki' potrafią cieszyć oko.
Poniżej znajdziecie kilka takich pierdółek właśnie, a Wy czym lubicie otaczać się podczas trwającej jesieni? :)