25 February 2013

Oriflame

Dziś z samego rana obudzeni zostaliśmy przez listonosza, który przywiózł nam zamówiony tydzień temu na ebay'u uchwyt do aparatu. Kiedy otworzyliśmy paczuszkę pierwsze co rzuciło nam się w oczy to... ŻELKI! Był to na prawdę miły gest i przyznaję, że jeszcze z takim czymś się nie spotkałam. :)


Po ogarnięciu się wyruszyłam na miasto w poszukiwaniu kilku informacji więcej na temat stażu, w celu zrobienia zakupów i odebraniu mojego walentynkowego prezentu z Oriflame. Oczywiście cudowne kolejki w urzędzie próbowały mnie wykończyć psychicznie. Dobrze, że uzbroiłam się w sporą ilość kawałków Eminema na mp3 (dokładnie wszystkie albumy od 1992 roku do Recovery) - tylko dzięki temu nie umarłam z nudów w trakcie oczekiwania na moją kolej. Wizyta w pokoju nr 28 trwała nie dłużej niż minutę. W każdym razie potrzebne informacje otrzymałam i mogłam iść dalej w kierunku milszego spotkania - konkretnie do siedziby Oriflame. Kobieta, z którą rozmawiałam była na prawdę przemiła. Była miła na tyle, że oprócz przekazania niespodzianki w moje łapki pokazała mi chyba wszystkie możliwe kosmetyki. Od słowa do słowa i... zostałam konsultantką! Myślę, że może być z tego kolejny miły zapełniacz czasu.


A to mój prezent :)
Ślicznie pachnie i jest na prawdę rewelacyjny !

4 comments:

  1. też chyba zostanę konsultantką, ale AVON . Mama mnie namawia :D

    ReplyDelete
  2. hmm, w takim razie powodzenia ;p a ten krem ma wygląd strasznie przyjemnego - wiem, dziwnie brzmi, ale tak jest :D

    ReplyDelete
  3. ja jestem konsultantką avon i nie żałuję :) zawsze to parę groszy dla siebie.
    Gdzie zamierzasz odbyć staż?

    ReplyDelete
  4. super! ;) powinnaś więcej pisać o swojej pasji :) a właściwie to pasjach ;p

    mój chłopak właśnie chce sprzedać lub wymienić wszystkie części harrego xd

    ReplyDelete

Dziękuję za każdy komentarz! Jest to dla mnie ogromną motywacją do dalszej pracy. Jeśli blog Ci się spodobał zapraszam do obserwacji :)